Wednesday 18 June 2008

Spierdalam stąd. W dwie i pół godziny lotu przeniosę się o 20 lat do przodu. Czas zostawić upośledzoną Galicję, cofniętą w rozwoju w stosunku do świata zachodniego o 40 lat, szary Kraków, smutną Warszawę wydającą mi się być wciąż zawieszoną gdzieś w latach 80. u szczytu panowania komunistów, tą charakterystyczną tandetę polskich reklam rozwiniętych na kilka kilometrów przed stolicą, nieuporządkowane, odrapane bloki, chaotyczną architekturę, jeśli nawet nie szarą to - by pokazać, że nie jest tak szaro - tak kolorową, że aż pstrokatą, walącą po ryju jak neony na Dworcu Centralnym i budzący mnie w autobusie do stolicy polski, kiczowaty puszczany przez RMF pop.

Warszawa i Kraków to tylko 20-30 lat wstecz, miasteczka i wsie, które widziałem po drodze, to już jednak cywilizacyjny skok wstecz do czasów Gomułki. Mojemu powrotowi towarzyszy smutek. Polska to kiczowaty kraj zbudowany przez komunistów.