Thursday 1 May 2008

Gdy w ostatniej minucie dogrywki kibic Liverpoolu wrzasnął do celebrującego zwycięstwo 3:2 kibica Chelsea „shut your cunt” (zamknij swoją cipę, w wolnym tłumaczeniu, dodam, że ów był jednak mężczyzną), w pubie nie zaczęła się bójka – po prostu wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Na obszarze kilkunastu metrów kwadratowych siedzieli koło siebie kibice Chelsea i Scousersi, a w żółtych koszulkach Arsenalu również przygaszeni ćwierćfinałową porażką kibice Kanonierów. Były wyzwiska, wrzeszczeliśmy „fuck the Scousers”, było głośno, ale nikt się nie prał, nikt nie musiał wychodzić na zewnątrz. Wszystko z humorem.

Wspaniałość angielskiej kultury futbolowej to cudo, unikat. To wraz z nowym, wypracowanym przez angielskie kluby stylem gry, narzuceniem zabójczego dla rywala tempa gry, przywraca angielskim klubom po 20 latach świetność. Przy tym nie ma już ‘górnej piłki’ z lat 80. i burd na stadionach i w pubach. W roku 2008, wydaje się, angielski futbol odjeżdża hiszpańskiemu i włoskiemu na jedną długość.

Wszystko fajnie, tylko, że to powód niewystarczający, by nie wracać. Muszę na połowę sierpnia odłożyć jakieś pieniądze i na starcie nowego sezonu Premiership spróbować się wcisnąć na domowy mecz Arsenalu czy Chelsea i jakiegoś londyńskiego klubu z niższej ligi, mój trop to The Den i Millwall.

Tak czy owak, fuck the Scousers!

1 comment:

Anonymous said...

Ok, nie ma się co sprzeczac, bo kluby Premiership w ostatnich 2 latach rzeczywiście odjechały Hiszpanom i Włochom. Ale ja Ci napiszę co mi się w tym wspaniałym angielskim futbolu (lidze?) nie podoba:
1. Zbyt duże umiędzynarodowienie rozgrywek. Z piłkarzy Chelsea, Liverpoolu i Arsenalu nie da się sklecic nawet jednej angielskiej drużyny. MU jest tu wyjątkiem którym niestety może przestac byc jak i SAF przestanie byc trenerem/managerem.
Ponadto brak angielskich trenerów a i właściciele klubów ze Wschodu, krajów arabskich, Ameryki... Nastawieni po prostu na zysk, więc jak ma im zależec na podtrzymaniu 'angielskości' klubów?

2. Angielski styl umarł. Jak patrzę tak sobie na grę Chelsea, MU czy Liveproolu w LM, to widzę jakąś angielską odmianę catenaccio a nie szybki, oparty w dużej mierze na doskonałym przygotowaniu fizycznym futbol. A że angielski styl może byc piękny i nowoczesny pokazała reprezentacja Anglii A.D. 1996 czy Manchester United 1999. Kolejny raz - mało Anglików w lidze angielskiej, jak ma trwac angielski styl?

3. Totalna komercjalizacja - pomysł przeniesienia rozgrywek (części) na inne kontynenty to jakieś poronienie. W dodatku poparte przez wszystkie kluby Premiership.

4. Słaba atmosfera na trybunach. Tak, tak - wiem co mówię. Bywałem na meczach ligowych w Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, Anglii i Holandii. W Anglii jest najsłabiej - śpiewy to nie wszystko. Najlepiej zdecydowanie u południowców: Hiszpania i Włochy. Jak tam nazywają angielskich kibiców? Piksele. :)

To tyle. Ja wolałem kiedyś tą angielską ale ANGIELSKĄ ligę i Liverpool z Fowlerem, Owenem, McManamanem itd., itp... No ale to już było i nie wróci :(