Saturday 27 October 2007

Rozłożeni na czterech fotelach oglądamy razem w pokoju gościnnym angielską tv. Włączamy pożyczane przez niemieckiego współlokatora, Benjamina, Family Guy; pijemy piwo, whatsoever też herbatę, gramy w FIFE na Play Station, gdzie ja wykazując kompletną niezdolność do defensywy i przekroczenia połowy boiska przegrywam 0:9 mecze Polski z Anglią. Gadamy o wszystkim i o niczym.

Niemka Judith częstuje mnie winem i obściskuje się w kącie z ledwo okazującym trzeźwość, pochodzącym z Isle of Weigh angielskim Stuartem. Znudzony Stuart ze swoim kurewsko zaszyfrowanym akcentem pyta: „is there any football on?". My okłamujemy go, że nie. Wie, że to piłkarska środa; zmusza do Sky News i głupiej ze studia bez obrazków relacji z europejskich stadionów. Relację przerywają, co rusz krajowe informacje sportowe; jego Southampton, jaka szkoda, znów przegrywa. Otwiera kolejną puszkę Fostera; jutro nie będzie pamiętał ani wyniku, ani tego, że znów spał z Judith.

Ona pragnąca ze mną intelektualnej rozmowy o różnicach językowych i w mentalności wśród narodów słowiańskich, widząc moje słabnące zainteresowanie a w oczach rosnącą futbolową gorączkę, pasuje i ścięta zabiera się za sprzątanie. Stuart nie chce oglądać programu na BBC4 o Polsce. Pochodząca ze Szkocji Emily, ale dla mnie całkowicie już językowo zangielszczona, całuje się przy ścianie z Benjaminem. W pokoju robi się duszno.

Układają z puszek piramidy, kupują sobie nowe trampki, w dni wolne grają w golfa szpanując przed gośćmi w przedpokoju rozwalonymi kijami, golfowymi gadżetami i czapkami. Mają około 25-lat, jestem najmłodszy w tym gronie. Mieszkanie, w którym żyję ze Benjaminem i Stuartem jest jednym z trzech w miasteczku należących do hotelu; w innych mieszka reszta, w tym przychodzące do nas Judith i Emily. Najgorętsze jednak, Emma, Lizzie i Amel, dziewczyny, przy których facetom wypadają z rąk widelce, wciąż są niesamodzielne i niestety mieszkają z rodzicami gdzieś daleko, gdzie mój penis nie sięga; w pracy pojawiają się podwożone.

Niektórzy pracują w recepcji, inni w barze; uprawiają na zmianę ze sobą seks albo jedynie takie na razie odnoszę wrażenie. Prowadzą życie spokojne i nastawione na przyjemność; życie ludzi, którzy swoje ambicje już spełnili lub ich nie mieli – nie pytam. Orbitują bez cukru.

***

Czasem wpada kolejna paczka znajomych z miasteczka; wchodzi bez pukania, nażre się, naśmieci, pobrudzi trochę naczyń i wyjdzie. Kompletnie mi dotąd obcy wdzierają się do mieszkania i zastają mnie na fotelu przed tv w swetrze i piżamie; - Where’s everybody? – pada niczym strzał w głowę pytanie; – Yyy, helo mate? – bywałem na początku w szoku, w Nottingham ludzie wchodzili do czyichś mieszkań tylko wtedy, gdy chcieli mordować. - You mean all the other chaps or who the hell d’you mean? – moje zdezorientowanie w takich sytuacjach zwykle nie ustępowało.

W ten sposób poznałem jednego z członków pochodzącego z Castle Donington zespołu Late Of The Pier, według znalezionego przypadkiem przez Karolinę dwustronicowego artykułu ze starego dodatku muzycznego The Observer (niedzielna wersja lewicowego The Guardian) Late Of The Pier to „the hottest group on the under-18s scene”; w tej chwili mają 20 czy 21 lat. Resztę zespołu zdążyłem nieświadomy spotkać kilka dni wcześniej, gdy Stu pozwalał im w hotelowym barze urżnąć się za darmo.

Przychodzili też do naszego mieszkania przez kilka dni z rzędu; siedząc bez opieki gospodarzy w naszym sporym pokoju gościnnym oglądali tv, gdy ja zwykle zrąbany wstawałem po odespanej nocy. W końcu Ross, sympatyczny rudzielec i perkusista, gdy gościnnie zaproponowałem mu kubek herbaty pochwalił się, że w gruncie rzeczy tworzą zespół muzyczny; pokazał mi stronę na My Space(http://www.myspace.com/lateofthepier ; ach ta młodzież, sukces Arctic Monkeys uderzył im do głowy i kazał grać w piwnicy, pierwsza myśl).

Od pierwszych chwil wydali mi się właśnie tymi brytyjskimi typami, którzy wykorzystując we własnym kraju najlepsze dla rocka czasy od lat 70. próbują coś brzdąkać w piwnicy, zakładają zespół i swoim brzdąkaniem starają się podbić krajowy rynek muzyczny, nie tylko po to by móc pieprzyć krajowe-jeszcze-o-pięknych-ciałach-młode-dziewczęta, potem marzyć o Europie i na końcu o ruszeniu overseas na najtrudniejszy podbój – US. Ich cool look tamtej nocy w hotelu, gdy siedziałem pod krawatem z Lenartem w recepcji, przywołał mi w głowie właśnie młode indie rock gwiazdy. Trafiłem.

W zespół ci sympatyczni chłopcy ze środkowo-angielskiego miasteczka bawią się od trzech lat, od dwóch zaś robią to w miarę profesjonalnie; nagrywają, więc teledyski z 10 osobową załogą profesjonalistów, jeden lub dwa clipy lecą już ponoć na MTV2 (patrz youtube); jeżdżą w trasy po Wielkiej Brytanii, grają na festiwalach, często goszczą w słynnym londyńskim klubie Koko (1 listopada znów tam grają). Kilka dni temu wrócili z Islandii, robią, więc co mogą, by pokazać się w s z ę d z i e. Naukę, po skończeniu college'u, na razie porzucili – gdybym miał taką szansę jaka stoi przed nimi, zrobiłbym to jeszcze wcześniej. Jakiś czas temu zostali zauważeni przez kilka wytwórni; starannie wybrali ... (tu powinna być nazwa, której zapomniałem, jak mi Karolina lub Zdzislaw spec przypomni - dopiszę), która miała już w swoim szeregu The Beatles, wciąż Radiohead, a z popowych m.in. Kylie Minogue; współpraca ta zaowocowała wydaniem dwóch singli. Na maj planują wydanie swojego pierwszej płyty. Okładka NME? Kto wie, w Wielkiej Brytanii zespoły promowane są z tygodnia na tydzień.

Pogadałem chwilę z Rossem, który kiedyś pracował dorywczo w hotelu Priest House, gdy wszyscy oglądaliśmy Hollyoaksów i Simpsonów. Mówił, że wciąż dokładają do interesu, zdarza się, że muszą dopłacać do koncertów, mieszkają z rodzicami, choć niedługo przeprowadzają się na obrzeża Nottingham, gdzie zamierzają komponować i nagrać płytę. Są na etapie inwestycji, ale ja trzymam za nich kciuki i jestem o nich spokojny - grają dość ciekawie, trochę jak The Klaxons, choć niektóre ich songi są jeszcze nieco surowe. Kto wie, może za jakieś czas będą jednym z lepiej rozpoznawalnych brytyjskich bandów. Fajne chłopaczki, może jutro znów wpadną na telewizję.


(Śnił mi się wczoraj Kamil Kosowski na Rynku Głównym z Dariuszem Dudką. Siedzieli w czerwonych dresach i nawet nie próbowali zająć się nawzajem konwersacją. Byłem z Rafałem i zacząłem wkurwiać Kosowskiego trudnymi pytaniami; poklepałem go na koniec i życzyłem sukcesu w niedzielnym meczu z Legią).

(Brawa i podziękowania dla brytyjskiej policji, która dzięki kamerom umieszczonym w tym kraju w s z ę d z i e, odnalazła 16-letnich hoodsów, którzy w środę wieczorem w Nottingham obrabowali Mateusza z ipoda, dokumentów i innych rzeczy. Mateusz powiedział po tym, że pieprzy i wraca do Polski, co powie teraz? Może poczuje się bezpieczniej? Zobaczymy w kolejnym odcinku. NOTTINGHAM – THE GUN CAPITAL - mój kolejny T-shirt na Londyn).

16 comments:

Zee Oswald said...

uporządkowawszy:
mówił Capitol-u, chociaż radiohead są w tym momencie bez kontraktu;)

poza tym zajebista notka.aż cytowałem fragmenty filipowi, który przygotowuje śniadanie;)

asia said...

OOO cześć Brat:) Słyszałam że w Karkowie jesteś:) Pozdrowienia:) I dla Ciebie Przekmu też:) Aśka

. said...

hmm dzieki, to podejrzane co piszesz, bo dla mnie jest strasznie gowniania.przede wszystkim za dluga i o dupie marynie.

pozdrow filipa tam i bande galuszow. ida chlopaki jutro na mecz wisly z legia? fajnie, ze w koncu sie wybrales do krakowa. przekaz chlopakom znak pokoju:

LEGIA SZMATO CO TY NA TO.

mowil Capitol-u? tak sie wytwornia nazywa?;) ty mi nic nie mowiles o tej wytworni, tylko Karolina zreszta, wiec nie wiem co ta za mowil. a jak sie podobal mail ode mnie z ich strony? zero reakcji od zdzislawa nie bylo.znasz ich w ogole? slyszales? powinienes slyszec do tej pory. jesli nie uslyszales, to watpie w twoje wylawianie talentow 5 lat przed zaistnieniem na szerokiej scenie.

pozdrawiam Asiu. moje imie to przemek nie przekmek.

. said...

a wlasnie Aska.

Wykorzystujac Twoja szeroka jak mysle wiedze w dziedzinie lekarskiej, mozesz mi odpowiedziec na dreczace mnie pytania?

Czy brak snu w nocy przez dwa i pol miesiaca moze spowodowac jakies u mnie zaburzenia? Np. psychiczne, ale i pokarmowe; skoro odzywiam sie w nocy itd. to czy jakos to moze wplynac na moj pozniejszy tryb zycia? Co z mozgiem? Jakies zaburzenia sa mozliwe? Slyszalem w radiu, ze od braku snu mozna dostac raka mozgu.

Bravo pomoz.

Zee Oswald said...

wydaje mi się,że dobrą dla ciebie pomocą będzie obejrzenie kilku filmów, z "Mechanikiem" i "Bezsennością" na czele.zobaczysz co się dzieje z ludźmi, którzy prowadzą niezdrowy tryb życia;)

co do lake of the pier to w ogóle przeoczyłem fakt, że to z ich strony, na początku pomyślałem,że to twój profil na myspace, a potem zapomniałem to sprawdzić i odpisać;)
fajna znajomość,bardzo fajnie grają, zazdrościmy z filipem, też byśmy się napili z kimś, kto nagrywa dla moshi moshi;)
może kiedyś podrzucisz im jakieś nasze demo?;)
a co do "sławy za 5 lat" - nie ma szans.teraz albo nigdy.za 5 lat będzie już inny hype, inna muza, inne fascynacje;)

"mówił o Capitolu" - Ross mówił o Capitolu.

a ja dalej w Krakowie.Filip i Klaudia znów w łazience - Filip śpiewa Zombie Cranberries, a Klaudia się dąsa.pewnie znów o mydło.

i tak, podobno idą na mecz.

asia said...

Przemku,po pierwsze musisz przywyknąć do moich literówek:) A po drugie tak, taki tryb życia, i nieprzespane noce jak najbardziej mogą doprowadzić do zaburzeń, również psychicznych. Możesz mieć problemu z odpowiednim odbiorem rzeczywistości i halucynacje też. Powinno się spać min. 5 h na dobę, 4 to już ostateczność.
Zaburzenia pokarmowe są bardzo prawdopodobne, skoro zmieniłeś zupełnie rytm. Jednym słowem, żeby przeżyć musisz odsypiać w dzień!:)Pozdro:)

Anonymous said...

jednak to fajnie nie wlaczac kompa z dwa dni.notka veryyyy nice.
zbieram mysli przy "porannej" kawie by wrzucic cos o angielskich namietnych szesnastkach :D wczoraj podczas rimmel model bla bla bla sie napatrzylam.
pozniej spedzilam dobra godzine w sklepie muzycznym ogladajac przerozne instrumenty i rozmawiajac z chlopcem grzywaczem o ich wyjebanych skrzypcach :D opowiedzialam o swojej przygodzie szkole muzycznej (tzn nie tej z kamieniem ;))

fajnie wczoraj bylo.
a dzis chodze od rana i spiewam "valerie" w wykonaniu amy winehouse .zajebiste na rozbudzenie w tej syfiastej deszczowej pogodzie.

gala® said...

Ja jestem w takim stanie, że nie wiem jak wystoję 3h na stadionie ale trzeba być dobrej myśli...

W piątek dopadła mnie gorączka i potworny kaszel, więc cały weekend jak do tej pory wygrzewam się w domu, łykam różne tabletki, które mają mnie niby postawić na nogi i modlę się żeby na stadionie się jeszcze gorzej nie załatwić bo zapalenie płuc mi sie raczej nie uśmiecha. No ale meczu odpuścić sobie nie mogę.

Soruse said...
This comment has been removed by the author.
Soruse said...

A o mnie nikt nie wspomni? Hmm...

Zee Oswald said...

hmm. właśnie się kapnąłem, że komentarz sprzed pół godziny nie tylko się nie wpisał, ale też się skasował.więc jeszcze raz:

karlajn: znalazłaś jakieś analogowe cudo z pokrętłami?

gała - mogłeś wpaść po sąsiedzku na szybki handshake - mam żal;)

. said...

fajnie tak czytac wasze komentarze po kolei, aska o lekach, karolina o szesnastkach, gala o tym, ze nie wystoi na stadionie, zdzisiek o niczym, mateusz ze nikt mu nie wspolczuje (pewnie wszyscy mysla ze to znow jakas wymyslona przez mnie hstoria).

Zdzislaw to Moshi Moshi to jakis badziew? Bo skoro podpisali z Capitolem to Moshi Moshi to byla ich poprzednia wytwornia a wiec single poszly jako Moshi Moshi:) A wlasnie, jakis Jannae Penato, znacie go? Jakis dj czy idnie rock star chuj, jezdz z nimi w trasy, i supportuja sobie nawzajem. Dodam, ze to nie Jermaine Pennant.

kurwa mac bedace na fotokomorke drzwi glowne otwieraja sie i zamykaja caly czas... poszedlem sprawdzic, nikogo nie ma na zewnatrz. w hotelu zostalem sam. nie wiem, to moze wiatr, moze jakies zwierze? brrr. przemo be positive.

Aska, oczywiscie odsypiam w ciagu dnia, nawet w nadmiarze jak nie potrafie wstac. Gdybym spal po 4h to bym juz dawno zbzikowal, ale i tak odsypiajac 8 czy 9 potem, z trudem przychodza mi naturalne zachowania i odruchy. W jaki sposob wiec mam wciaz zagadywac i rozsmieszac przychodzaca o 6:30 breakfast girl, Lizzie? Po 4 nocach mam dowcip juz bardzo nieatrakcyjny; ledwo sie wyslawiam i wyrazam moje potrzeby.

you... come... my... flat...

we...have...sex...

;)

pozdrawiam wszystkich.

talia-pszczoly said...

mateuszu: ja ci szczerze wspolczulam i napisalam to przemkowi , a ten kutas pewnie nie przekazal ;)

zdzislavie: jeszcze nie znalazlam , poszukiwania trwaja.

przemyslawie: mysle , ze chodzi o Jacka Penate czyt.penjati
bylam zachwycona piosenka piszac o tym na blogu, a zdzislaw skrytykowal .pozniej wysluchalam jego albumu i sama teraz krytykuje.lypa,lypa.nawet w glamour go zjechali, no to juz faktycznie ;)

. said...

no fakt, nie przekazalem, wydawalo sie to oczywiste, ze wspolczuja:)

tak, to ten penate, maja jego nalepki na lodowce (specjalna lodowka tylko na piwo w pokoju goscinnym:)).

nie wiem jaki jest, nie slyszalem, za to jest duza szansa, ze kiedys zejde do living roomu, a on tam bedzie - ha! i co?

Anonymous said...

Family Guy rulez!!! Najlepszy serial na tej planecie!

. said...

o nie zauwazylem Marcina:) bardzo mi sie podoba, ale i tak uwazam ze South Park stoi ciut wyzej:) troche wiecej dowcipow politycznych i rasistowskich w nim jest, co mi, hmm, odpowiada?